Jebel Toubkal, Atlas Wysoki, Maroko – pomysł na zimową wyprawę był gotowy, chętnych też nie brakowało – niestety, okazało się, że ważność mojego paszportu, podobnie jak u kolegi wkrótce się skończy i nie zdołamy zbyt szybko wyrobić nowych… Co tu robić, skoro grupa zmobilizowana, środki finansowe również… Analizując ciekawe oferty tanich linii lotniczych zupełnie w ciemno wybraliśmy Maltę – małą wyspę na Morzu Śródziemnym, na południe od Sycylii.
Po zakupieniu biletów zaczęliśmy się zastanawiać, co w kilka dni możemy zobaczyć i zwiedzić? Ku naszemu zaskoczeniu, wyspa kryła wiele ciekawych, wartych obejrzenia miejsc, a historia osadnictwa na wyspie sięga 5200 r. p.n.e. Zapowiadało się interesująco, a nieco w ramach rekompensaty za brak gór, o których marzyliśmy, postanowiliśmy zaliczyć również najwyższy punkt tego kraju – Ta’Dmejrek, znajdujący się „niezwykle” wysoko, bowiem całe 253 m n.p.m. Tak też zrodziła się idea zdobycia Korony Europy, bo przecież nie tylko wysokie góry są interesujące i piękne i nawet na takiej małej wyspie można poczuć się jak w raju…
W czwórkę (Aga, Basia, Monika i ja) wylądowaliśmy na międzynarodowym lotnisku Luqa na Malcie. Patrząc na mapę kraju nie sposób oprzeć się wrażeniu, że lotnisko jest ogromne… Nic bardziej mylnego – to wyspa jest tak maleńka. Był już późny wieczór, a my nie mieliśmy pomysłu na nocleg, więc ruszyliśmy wzdłuż pasa startowego i za lotniskiem skręciliśmy w słabiej zaludnione tereny. Po około godzinie marszu dotarliśmy na klify w pobliżu Wardija Tower – jednej z wielu wież pamiętających czasy Joannitów na Malcie.