Planowaliśmy skoro świt wyruszyć z Pluszkiejm, gdzie spędziliśmy tydzień fantastycznych wakacji… no, najpóźniej o dziewiątej… nie później, niż o jedenastej… Suma sumarum podjechaliśmy jeszcze do Gołdapi kupić prowiant na drogę, zatankować paliwo, wymienić złotówki na lity… Ponieważ miałem być jedynym kierowcą zakupiłem dodatkowo zestaw wspomagaczy w postaci kilku Red Bulli i tak wyposażeni wyruszyliśmy w efekcie przed 14-tą.
Pierwszym punktem naszej wycieczki po krajach bałtyckich miały być Troki. Dojechaliśmy tam o 17:30 i daliśmy się uwieść temu pięknemu miasteczku. Odbudowany w drugiej połowie XX wieku zamek na wyspie, pamiętający czasy wielkiego księcia litewskiego Kiejstuta i jego syna Witolda, robi niesamowite wrażenie. Niestety, przybyliśmy zbyt późno, by zwiedzić zamek, lecz nie przeszkodziło to nam przespacerować się usytuowaną nad brzegiem jeziora promenadą oraz wstąpić na wyspę. Udało nam się zobaczyć tu jeszcze dom karaimski, po czym ruszyliśmy w dalszą drogę.
Jadąc w stronę najwyższego szczytu Litwy odkryliśmy, że część dróg ma charakter szutrowy, lecz daj Boże, aby polskie drogi asfaltowe były w takim stanie, jak litewskie szutrówki. Ponieważ nie mieliśmy GPS’a, w kilku miejscach musieliśmy pytać o drogę, co z uwagi na liczną mniejszość polską nie było żadnym problemem.
Gdy dotarliśmy do Miedników Królewskich (lit. Medininkai), obejrzeliśmy z zewnątrz polski kościół pw. św. Kazimierza, który był synem polskiego króla Kazimierza Jagiellończyka. Obejrzeliśmy również ruiny zamku, który był jednym z ulubionych zamków wspomnianego króla.
Chwilkę zastanawialiśmy się, gdzie jechać, bo nasza niezawodna do tej pory książka miała feler, jeśli chodzi o precyzyjność poglądowej mapki, lecz wnet znaleźliśmy drogowskaz na Juozapinės kalnas (pol. Góra Józefowa, 292,7 m n.p.m.), która jeszcze kilka lat temu uchodziła za najwyższy szczyt Litwy. Dopiero w 2004 specjaliści z Wileńskiego Uniwersytetu Technicznego, dzięki pomiarom GPS wyznaczyli, że najwyższym szczytem jest odległa o niespełna 450 m Góra Auksztocka o wysokości 293,84 m n.p.m. Weszliśmy na oba wspomniane szczyty, dzięki czemu Anielka i Zosia zaliczyły swój pierwszy szczyt do Korony Europy.
Ustronne miejsce na namiot znaleźliśmy już po zmroku, kilka kilometrów dalej w stronę Wilna, na wykoszonym polu, w sąsiedztwie wszechobecnych bocianów.