No i stało się. Od dzisiaj jesteśmy mężem i żoną.
A wszystko zaczęło się zwyczajnie. Rano brak pospiechu przy wstawaniu, później wizyta u wujka Piotrka, krótki meczyk w piłkę. Do tego jeszcze kieliszek dobrego, domowego wina. Kto by przypuścił, że tak można rozpocząć jeden z najważniejszych dni życia…
Z domku w Buczkowicach pojechaliśmy do domku Moniczki na błogosławieństwo, po czym już razem z Moniczką udaliśmy się do Szczyrku. Udało nam się ominąć wszystkie korki, lecz jak się później okazało, tylko my byliśmy na tyle cwani. Gdy zbliżała się godzina 15, okazało się, że nie mamy ani księdza, ani jednego ze świadków. Oj, coś duży problem z tym świadkowaniem: Łukasz i Grzesiek są teraz w Chatteris, a Przemek wciąż w drodze. Makabra… nic, tylko stres.
Na szczęście, parę minut po 15 wszystko już było jasne. Rafał dojechał, chwilkę po nim dotarł Przemek. Z niewielkim opóźnieniem w końcu udało rozpocząć się Mszę Św. Pierwsze czytanie z listu do Efezjan przeczytała Kora, psalm zaśpiewał Adam – ukochany Marysi, po czym Ewangelię odczytał Rafał. Wygłosił przy tym takie kazanie, że nie widzieliśmy z początku o co mu chodzi. Zaczął od 6 grudnia i Mikołaja, a dopiero kończąc zaznaczył, że jesteśmy darami sami dla siebie. Było to naprawdę piękne kazanie. Dostaliśmy przy tym prezenty od “naszego” księdza, po czym przystąpiliśmy do przysięgi. Rafał nie przewidział, że przysięgę umiemy na pamięć i powtarzaliśmy za nim. Tak przy tym rozładował napięcie, że Moniczka, która deklarowała się, że będzie płakać jak bóbr, zachowała niemal kamienną twarz.
Pod kościołem przywitał nas Tymonek, bowiem zdaniem znajomej rodziców Moniczki pierwsze powinno nam z życzeniami dziecko. Zostaliśmy zwyczajowo obsypani ryżem i miedziakami, po czym przyjęliśmy masę życzeń i prezentów. Z Oddziału PTT w Bielsku-Białej przybyła aż 7-osobowa delegacja.
Spod kościoła pojechaliśmy do Starego Orlego Gniazda, gdzie po krótkim początku, zrobieniu pamiątkowego zdjęcia grupowego oraz odtańczeniu polenaza i zjedzeniu obiadu przystąpiliśmy do regularnej zabawy kierowanej przez wodzireja. A kto nie był na weselu niech żałuje, bo nie sposób opisać tu wszystkiego co się wydarzyło podczas uroczystości. Ważne, że impreza trwała aż do 5 rano i że chyba wszyscy goście byli zadowoleni. A po piątej udaliśmy się na pięterko, aby spokojnie się wyspać.
-
Recent Posts
Recent Comments
- szymek on Jak na Krupówkach
- dygus on Firma kogucik
- Ania on Niech wodzirej łamie głowę
- szymek on Halloween
- szymek on Fryniołazik
Archives
- November 2019
- October 2019
- October 2017
- October 2012
- July 2012
- May 2012
- April 2012
- March 2012
- February 2012
- November 2011
- October 2011
- September 2011
- August 2011
- July 2011
- June 2011
- May 2011
- April 2011
- March 2011
- February 2011
- January 2011
- November 2010
- September 2010
- May 2010
- April 2010
- February 2010
- October 2009
- August 2009
- June 2009
- February 2009
- February 2008
- November 2007
- February 2007
- November 2006
- October 2006
- September 2006
- August 2006
- July 2006
- June 2006
- May 2006
- April 2006
- March 2006
- February 2006
Categories
Meta